20 kwietnia 1999 roku syn Sue Klebold popełnił samobójstwo. Życie Sue zmieniło się w ciągu jednego dnia. Nie przestała być matką, żoną, kobietą, członkiem społeczności. Jednak żadna z tych ról nie wyglądała tak jak powinna, po tym strasznym dniu. Zwłaszcza, że Dylan Klebold i jego przyjaciel Eric Harris odebrali sobie życie po tym jak, dokładnie dwadzieścia lat temu, weszli do szkoły Columbine w Littleton, Colorado i otworzyli ogień do uczniów i nauczycieli. A Mother’s Reckoning to książka napisana przez matkę samobójcy i mordercy.

Siadając do tej książki byłem przekonany, że uda mi się wyczytać z niej jakie błędy popełniła matka Dylana. Co przeoczyła, zaniedbała. Niestety już po kilku stronach okazało się, że nie będzie to prosta lektura, w której odkryjemy przyczyny tragedii w Columbine.

A Mother’s Reckoning, czyli o tym, że nie wiesz

Po strzelaninach szkolnych błyskawicznie pojawia się pytanie o rolę rodziców w makabrycznych zdarzeniach. Jak do tego doprowadzili. Sue mówi otwarcie – jej syna już nikt nie oskarży i nie skarze. Ona i jej rodzina są następni w kolejce. Mrożąca krew w żyłach szczerość i precyzja z jaką opisuje zdarzenia od kwietnia do października 1999 roku spowodowała, że straciłem przekonanie, że tej tragedii można było zapobiec, że rodzina mogła zatrzymać Dylana.

Uwierzyłem Sue

Dwie refleksje Sue z dnia tragedii przekonały mnie o tym, że przeżycie tej książki będzie bardziej duchowe niż intelektualne. Pierwsza to moment, w którym autorka mówi, że zrozumiała co robi jej syn. Że teraz, kiedy ona jest w domu i z niedowierzaniem patrzy w telewizor, gdzie trwa relacja ze szkoły, Dylan strzela do swoich kolegów. Wtedy, przyznaje z piorunującą szczerością, pomyślała: z litości i współczucia dla mojego syna przestałam prosić o jego bezpieczny powrót do domu i zaczęłam prosić o jego szybką śmierć.

Druga sytuacja ma miejsce kilka godzin później, kiedy na podjazd pod domem zaczął padać deszcz. Policja nie pozwalała im wejść z powrotem do domu – zabezpieczali ślady, szukali ładunków wybuchowych. Kryjąc się przed deszczem stanęła wraz z mężem, starszym synem i lokatorką pod wąskim gzymsem. Stali ramię w ramię i wtedy naszła ją myśl o modlitwie. Opowiada o tym jak religia zawsze miała miejsce w jej życiu i rodzinie. Wspomina uroczystości, obchodzone wspólne z synami. W tym momencie, po raz pierwszy w życiu, pod tym gzymsem, świadomie powstrzymała się od modlitwy. „Nie chciałam, żeby Bóg mnie zobaczył, chciałam się przed nim ukryć” – wyznaje Sue i dodaje: „ściśnięta z nimi pod tym gzymsem czułam się najbardziej samotnym człowiekiem na świecie.”

Sue patrzy na te makabryczne wydarzenia z ogromną otwartością i wyczuciem. Nie umniejsza tragedii, nie usprawiedliwia syna i jednocześnie mówi o tym jak bardzo go kochała, jak bardzo była z niego dumna oraz o tym jak bardzo o niego dbała. To zestawienie powoduje, że szybko wychodzimy z butów ekspertów, detektywów i stajemy w obliczu przytłaczającej tragedii.

Najpierw samobójca, potem morderca

W A Mother’s Reckoning poznajemy kobietę, która przez siedemnaście lat starała się zrozumieć co takiego się stało, że jej ukochany syn wszedł do szkoły z bronią i strzelał do ludzi. Jednym z najważniejszych odkryć było to, że Dylan szedł 20 kwietnia do Columbine wiedząc, że już z niej nie wyjdzie. Jego, od dawna ukrywane, depresja i myśli samobójcze doprowadziły do tego, że podjął decyzję o zakończeniu swojego życia. Strzelanina była metodą, nie celem.

To straszne odkrycie sprawia, że Sue stawia tezę, że pomoc osobom, które w tajemnicy myślą o samobójstwie jest nie tylko pomocą im, ale w równym stopniu innym, którzy mogą zostać dotknięci w procesie zakańczania życia. Innymi słowy – aktywni zabójcy najpierw podejmują decyzję o tym, że nie chcą już żyć, a dopiero potem szukają odpowiedniej metody, radykalizują się, próbują nadać śmierci sens.

Jak przeciwdziałać?

Szkoła nie jest miejscem, gdzie z łatwością mówi się o swoich głębokich i stanowczych postanowieniach. Zwłaszcza, że często są one związane ze szkołą, np. „ja im pokażę”, albo „nie dam się…”. Stanowcze i głębokie postanowienia dają poczucie, że nad jakimś aspektem życia przejmuje się kontrolę. Wtedy warto, a po przeczytaniu A Mother’s Reckoning bardzo o to proszę, popatrzeć na swoje postanowienie innymi oczami, szczerze przegadać je z kimś, kto nie wie jak powstało.

Jednocześnie trzeba słuchać, zwłaszcza tych, których słucha się z trudem. Tych wściekłych, zrezygnowanych, smutnych. tych, którzy w rozmowie odbierają nam chęć istnienia. Jeśli budzą takie uczucia, to znaczy, że sami je przeżywają. Jeśli w rozmowie z kimś czujesz, że z sytuacji, w której jest nie ma wyjścia to jest to jasny sygnał, że trzeba działać.

Siła społeczności

A Mother’s Reckoning to też historia społeczności wstrząśniętej tragedią. Ludzi, którzy stworzyli system przynoszenia jedzenia do domu Kleboldów i odnoszenia plastikowych opakowań z powrotem do ich właścicieli. To też historia o młodym opiekunie sali informatycznej, który powiedział do Sue, że bycie dobrym opiekunem sali komputerowej jest jak bycie dobrym rodzicem – po prostu wie się co się dzieje u swoich dzieci.

A Mother’s Reckoning to wielkie studium tego jak świat idzie daleko po tragedii. Jak wiele wsparcia, miłości i zrozumienia można otrzymać od ludzi. Oraz jak wiele bezinteresownej nienawiści płynie w stronę matki samobójcy. Ta książka pokazuje społeczność w ekstremalnej sytuacji. Szybko pozwala zmieniać perspektywy: co by było gdyby to mój syn strzelał? A zaraz potem: Co by było gdyby to syn mojego przyjaciela strzelał? Co gdybym to ja strzelał? Albo może ważniejsze: co zrobię gdy znów usłyszę, że ktoś strzelał? Bo usłyszę…