Praca z ludźmi często wymaga zobrazowania procesu, uczucia, mechanizmu osobie, która nie ma i nie musi mieć specjalistycznej wiedzy psychologicznej. Wtedy często posługuję się metaforami i porównaniami do tekstów kultury. 4 wnioski z Gwiezdnych Wojen do pracy z ludźmi to moja refleksja nad uniwersalnymi elementami sagi Lucasa, ale też wykwit entuzjazmu z okazji święta May the 4th. Miłej zabawy.
„Nie próbuj, rób albo nie rób, nie ma próbowania”
Te słowa mistrza Yody z Imperium Kontratakuje są ze mną chyba najdłużej. Zielony mędrzec wypowiada je do przytłoczonego nową wiedzą i sytuacją adepta. Uczeń chroni się przed porażką. Stoi przed zadaniem, które z jego perspektywy jest niemożliwe. Pełen jest niepewności. Yoda nie mówi do niego: „nie martw się” albo „ślicznie sobie poradzisz” albo nawet „zrób tak jak potrafisz”. Mistrz mówi do niego: teraz decyzja należy do ciebie, działasz i podejmujesz konsekwencje porażki albo nie działasz i przyjmujesz świat jakim jest. Nie ma pośredniej drogi. Nie można trochę zrobić a trochę nie, odrobinę wyjść z domu i po części w nim zostać.
Kiedy wypracuję, zaplanuję z kimś rozwiązanie lub działanie pojawia się motywacja, siła dążenia. Jednocześnie z nią pojawia się siła unikania. Często te siły równoważą się doprowadzając do sytuacji bolesnego zawieszenia. Tak samo chcę jak nie chcę. Wtedy słowa Yody służą najlepiej. Są wsparciem w wychodzeniu z samo-blokowania. Albo robię albo nie. Nie ma próbowania.
W sytuacji, kiedy siły dążenia się równoważą brak działania, decyzji jest dużym obciążeniem. Ważniejsze jest przerwanie zawieszenia niż realizowanie planu. Może być tak, że podejmuję decyzję o niedziałaniu. Wracam do domu, do komfortu, przemyśleć to co zaplanowałem. Ważne by nie dać się zwieść próbowaniu, obserwowaniu rzeczywistości i zwalnianiu się z odpowiedzialności.
„Walczyłeś dzielnie, w archiwach zakonu zasłużyłeś na wzmiankę”
Te słowa wypowiada Hrabia Dooku, do mistrza Windu podczas bitwy o Geonosis. Grupa rycerzy Jedi stawia czoła przeważającym siłom separatystów pod wodzą Dooku. Mace Windu staje na balkonie, wściekły, przerywa cyrkową egzekucję i staje w obronie swoich sprzymierzeńców. Stoi w pełnym dostojeństwie, w słusznej sprawie i z całą swoją mocą. Mimo tego spotyka się z bezwzględną pogardą dla siebie i zakonu Jedi. Hrabia Dooku nic sobie nie robi z jego mocy i determinacji. „Zasłużyłeś na wzmiankę” oznacza, że ten cały zryw, siła nic nie znaczą z perspektywy czasu, historii.
To nie jest tak, że Dooku nie ma racji. To zaskakująca cecha Gwiezdnych Wojen. Podział na dobrych i złych pęka przy pierwszej głębszej refleksji. Tak jest, że historia nosi większe bitwy niż ta o Genosis, że byli mężniejsi i czystsi rycerze, że zawsze coś jest ważniejsze, lepsze, słuszniejsze. Tym odniesieniem Dooku – Darth Tyranus, upadły Jedi, Lord Sithów, ten zły – próbuje osłabić determinację mistrza Windu.
Droga Jedi zakłada bycie tu i teraz. Wczuwanie się w sytuacje, rozumienie jej i działanie ze świadomością obecnej rzeczywistości. Ta umiejętność nie jest łatwa. Pytania o to co przyniesie moje działanie, jak spojrzy na nie historia, co powiedzą o nim w kantynie na Tatooine lub przy wigilijnym stole mogą doprowadzić do rezygnacji.
Wyobraź sobie, że wchodzisz na scenę, masz pełną gotowość, opanowaną rolę, zebrane wszystkie emocje. Gdzieś z widowni pada: „Tego przedstawienia i tak nikt nie zapamięta!”. Cała zebrana motywacja, entuzjazm, radość i duma ulatują w jednej chwili. Zamiast grać rolę walczysz z ciężarem własnych rąk i przekonaniem, że to nie ma sensu i najbardziej chcesz znaleźć drogę ze sceny do jakiegoś schronienia.
Tę scenę przytaczam ludziom już gotowym do działania. Tym, którzy na pytanie Yody odpowiadają: „Działam”. Uodpornienie na przebicie balonu motywacji nie jest nigdy stuprocentowe. Jednak łatwo jest się poddać, kiedy nie zna się mechanizmu spuszczania motywacji przez zmianę perspektywy. Jestem tu i teraz. Moje zadanie stoi przede mną. To że na balkonie, gdzieś nade mną próbuje się mnie zminimalizować odnosząc do gigantycznego „archium Jedi” nie zmienia mojego zadania.
Gniew daje siłę
Pośród historii dookoła filmowego kanonu są również opowieści o dziejach dawniejszych. W nich jest bohater, z którym bardzo się utożsamiam. Głównie dlatego, że Dessel był górnikiem w beznadziejnym mieście bez perspektyw. Udało mu się odkryć drzemiącą w nim moc, stał się jednym z najważniejszych Sithów (tych złych) w historii. To on stworzył zasadę dwóch, w myśl której Sithowie gromadzą całą moc wokół dwóch osób: prawie wszechwiedzącego i wszechpotężnego mistrza i ucznia, którego jedynym zadaniem jest posiąść potęgę mistrza i zgładzić go.
Darth Bane u szczytu swojej potęgi zmaga się z ogromnym bólem. Nosi na sobie pasożyty, które żywiły się jego ciałem. Jednocześnie dawały mu ochronę przed atakami stanowiąc swojego rodzaju pancerz. Bane był w ciągłej walce o życie, w zmaganiu się o siebie. Widział w tej walce źródło swojej siły. Czerpał z konfliktu, który toczył się w nim i na nim.
Mierząc się z przeciwnościami korzystał z gniewu by w całości oddać się wyzwaniu. Nie kontrolował się, nie ograniczał. Stawał się wściekłością, nie panował nad nią, oddawał się jej. Nie był jednak prostym siepaczem. Wściekłość niosła go też ku wiedzy. Marzył o pozostawieniu po sobie dziedzictwa, zbioru jego mądrości. Siła gniewu dawała mu moc mierzenia się z tym, co wykraczało poza jego intelekt.
Nie tylko od Jedi można usłyszeć o wspaniałości drogi środka. Immanentnej konieczności panowania nad sobą i stawania między ekstremami. To jest jednak tylko jeden aspekt poznania. Do jego pełni potrzebne są skrajności.
Często spotykam ludzi, którzy mówią, że już nic nie czują. Ani im smutno, ani wesoło, nie mają siły. Szukamy wtedy jakiegoś granicznego doświadczenia. Nie musi to być koniecznie gniew, ale często okazuje się, że to właśnie on. Od tego granicznego doświadczenia siła emocji powoli spada, do stanu, w którym nie czuć już nic. Wracając pamięcią do tego zdarzenia próbuję odzyskać moc, którą dawał strach, radość, smutek, a nie została ona wykorzystana. Na przykład wściekłość na ograniczenie społeczne, które zamiast w zmianę przerodziło się w gorycz i ograniczenie.
„Jest jeszcze jeden Skywalker”
To znów słowa mistrza Yody, który swojemu już dojrzałemu uczniowi wyjawia sekret, że nie jest jedyną nadzieją galaktyki. Przygotował go do najtrudniejszego zadania, napełnił siłą i determinacją. Na koniec zdaje się rozkładać pod nim siatkę bezpieczeństwa. „Jeśli nie ty, to może ktoś inny…” – zdaje się mówić.
Jednak okazuje się, że to zdanie ma uświadomić Luckowi, że nie idzie sam. Epickie zwycięstwo, do którego tak się przygotowywał wymaga współpracy.
Pracując z ludźmi często widzę ich potrzebę samodzielnego poradzenia sobie ze wszystkim i zawsze. Jest w tym trochę racji, bo nie ma nikogo lepiej wyszkolonego i zmotywowanego do rozwiązywania twoich problemów niż ty. Nie chodzi o to by to podważyć, jednak by zachęcić do refleksji na temat tego, kto w moim zmaganiu się z przeciwnościami idzie ze mną? Komu zależy na mnie, na tej samej sprawie, kogo będę mógł zawołać, gdy prawda mnie przytłoczy, kiedy zawisnę nad przepaścią.
Moje 4 wnioski z Gwiezdnych Wojen
- Decyduj, próbowanie odwraca uwagę od działania.
- Siła do działania jest tu i teraz.
- Doświadczenie ekstremum i środka są równie ważne i potrzebne
- Kto idzie z tobą?
Mam nadzieję, że te 4 zdania będą początkiem refleksji nad tym jak dbasz o swoją Moc. Niech będzie z Tobą!