Starałem się w mojej pracy z uczniami i studentami nie przekraczać granic zajęć. Zadawałem tak mało do domu jak się da. Moi studenci studiów podyplomowych do tej pory 100% swoich aktywności wykonywali podczas zajęć. Robiłem tak, ponieważ uważałem, że nie powinienem ingerować w czas moich uczniów i studentów poza zajęciami. Ostatnio spotkałem się z kilkoma opiniami i praktykami, które przekonały mnie, że chcę brać udział w rozmowie poza zajęciami.

I żeby było jasne. Wcale nie jest tak, że kontaktowałem się z uczniami tylko podczas zajęć. Mam wrażenie, że byłem dostępny. Dlatego messengerowe grupy, specjalne adresy mailowe, Instagram, a od niedawna TikTok. Natomiast kluczowe było dla mnie to, żeby nie prowadzić inwazji na czas wolny moich uczniów. Często działo się tak, że moi uczniowie towarzyszyli mi w różnych pozaszkolnych przedsięwzięciach. Jednak nigdy nie było to obowiązkowe. Nowa refleksja sprawiła, że moje zdanie na ten temat diametralnie się zmieniło.

Udział w rozmowie poza zajęciami nie musi być inwazyjny

Kiedy prowadzimy zajęcia online mamy kontakt głównie z inicjałami naszych uczniów (albo przynajmniej ja tak mam). Widzimy niewiele, słyszymy niewiele, trudno jest nam ułożyć sobie w głowie co się dzieje po drugiej stronie kamery. Wątpimy w to, czy w domach faktycznie odbywa się edukacja. I dokładnie takie samo wrażenie mają nasi uczniowie. Widzą kawałek nas, robią zadania, ale trudno powiedzieć, żeby miała miejsce jakaś głębsza relacja.

Poza lekcjami uczniowie rozmawiają ze sobą. Te rozmowy są ich własnością i nie powinniśmy w nie ingerować. Nawet jeśli jesteśmy w tych rozmowach (jako nauczyciele) niepochlebnie portretowani. Te rozmowy to przestrzeń do wypuszczenia pary i ustalenia z innymi czy czują tak samo.

Jednak kiedy emocje już się wyrównają i treść rozmów zejdzie z wydarzeń może pójść w stronę tego, czego aktualnie się uczymy i jak to wpływa na nas. Kim jestem odkąd wiem to, czego się dowiedziałem, jak planuję korzystać z nowej umiejętności? Te i wiele innych pytań nieśmiało snuje się w rozmowach naszych uczniów, ale nie mają one ani struktury, ani umocowania w strukturze naszych zajęć.

Zwykle gdy nauczyciel dołącza się do swobodnej rozmowy uczniów oni sztywnieją, on udaje, że nie jest sztywny, a wręcz klawy. Więc bezpośrednia obecność nauczyciela nie za bardzo służy.

Udział w rozmowie poza zajęciami przez zadawanie pytań

Edukacyjna rola pytań jest pewnie istotniejsza niż rola twierdzeń. Oczywiście bez wiedzy odpowiedzi na pytania nie rozwijają nas, raczej nurzają nas samych w sobie w bezproduktywnym kręgu recyklingowania myśli. Jednak kiedy już wypełniliśmy swoją rolę podawania lub spotykania uczniów z wiedzą usuwamy się. A to nie jest konieczne.

„Porozmawiajcie ze sobą po zajęciach” to propozycja, która ma spowodować kilka rzeczy. Po pierwsze utrwalić to co podaliśmy lub z czym spotkaliśmy podczas lekcji. Następna sprawa to stworzenie powodu dla uczniów by być ze sobą. To szczególnie istotne gdy widują się tylko online. Ponadto budujemy tą propozycją przestrzeń do wytworzenia postawy wobec nabywanej wiedzy. Mogę się z nią zgadzać lub nie, ale tylko wtedy kiedy ją mam i mówię o niej innym.

Dlatego starałem się w minionym tygodniu przekonać studentów do zakładania i udziału w grupach mastermind. W ramach tych grup zachęcam ich do rozmów o tym, czego się uczą, ale też do dzielenia się tym co planują i co ich inspiruje. Dzięki temu ich działania zyskują nowe źródło motywacji. Bo skoro powiedzieli innym, że planują coś zrobić albo przeczytać, obejrzeć, przemyśleć, napisać, opublikować to będą mieli jeszcze jeden powód by to zrobić!

Udział w rozmowie poza zajęciami powoduje, że widać gdy mnie nie ma

Jeśli moje zaplanowane grupy mastermindowe powstaną i będą regularnie działać mam przekonanie, że moi studenci zżyją się bardziej ze sobą. Nauczą się rozmawiać ze sobą i o sobie. Nawiążą relacje, które pomogą im w przyszłości w projektach naukowych, zawodowych i hobbystycznych. Poza tym to nasze nauczanie online ma potencjał do tego by nas odczłowieczać. Sprawiać, że logujemy się posłuchać jak ktoś gada, ale jednocześnie oglądamy Króla Tygrysów (z którym żaden wykładowca nie wygra) i odbębniamy obecności. Jeśli natomiast pojawi się przestrzeń, by rozmawiać o tych zajęciach swobodnie i szczerze (bo bez prowadzącego) to jest szansa, że studenci i uczniowie będą podchodzili do zajęć online bardziej osobiście.

Jest też szansa, że omówią i przemyślą to, czego potrzebują i podzielą się tym z prowadzącymi zajęcia. A to solidnie pomoże nam w przygotowywaniu kolejnych zajęć.

Zatem rozpoczynając nowy tydzień nauki online proponuję znaleźć swoją metodę by uczestniczyć w rozmowach uczniów po lekcjach.