Wspominam z niedowierzaniem jak parę tygodni temu huczałem jak rozpędzona lokomotywa. Nauczanie online było oczywistym krokiem, miałem hektotony pomysłów, energię do działania i ogromne nadzieje, że gdzieś w tym wszystkim znajdę czas na zaniedbane książki i pisanie. Ostatnio zbierając się w jakiś spójny obraz, który będzie widać w kamerze poczułem, że tego dnia stawiam sobie za cel przetrwać. Nie ucieszyła mnie ta myśl.

Pamiętam ją z najczarniejszego okresu pracy w szkole. Pamiętam ten permanentny brak sił, zbieranie się do spotkania z ludźmi i mówienie sobie: „Tyle ile musisz, tyle ile musisz!”. A potem i tak wpadałem w dyskusje, angażowałem się i wracałem do domu zdolny tylko do zasypiania.

Na szczęście mam superowych studentów, którzy od razu wciągnęli mnie w swoje opowieści, pytali i chwalili. Jednak ta ciemna myśl o zadbaniu jedynie o przetrwanie stała za mną cały dzień. Trochę jak czarny pies Churchilla. Znamy się z „tylko-przetrwaniem” i wiemy jak się ze sobą obchodzić.

Cel przetrwać bo już za dużo

Mienią mi się przed oczami kółka z inicjałami do których mówię. Niektóre kółka potrzebują napisać kolokwium, inne notatek, jeszcze inne rozmowy i wspólnego szukania pomysłów. Jednak za tymi kółkami są prawdziwi ludzie, w piżamach lub garniturach, zasłuchani lub znudzeni. Oni też mają nadmiar. I raczej powinni widzieć prowadzącego, jako kogoś kto ogarnia, daje radę (pisałem o tym trochę przy okazji roli dorosłego w życiu nastolatka, ale zasada jest taka sama). Z drugiej strony odgrywanie roli męczy tak samo jak poddawanie się swojemu zmęczeniu.

Mam już wypracowaną metodę. Wiem jak prowadzić zajęcia online. Przynajmniej do takiego stopnia, że kończę je z przekonaniem, że nie zmarnowałem czasu moich słuchaczy. Mam też już kilka sposobów na prace w grupie, dzięki której mogę przez chwilę pomilczeć, dorobić kawy i skoczyć do toalety. Wiem już co musi być na zajęciach, żeby spełnić moje oczekiwania. Entuzjazm już przebrzmiał. Zostało to minimum, które pozwala mi na przetrwanie.

Cel trwać

Pamiętam, że w mrokach ostatniego roku pracy w szkole mówiłem sobie „do czerwca, dasz radę, jeszcze tylko… dni/tygodni/lekcji.” Wkładałem sobie do głowy, że nadejdzie dzień ulgi, odpoczynku, zakończenia. Jednak gdy ten dzień przyszedł nie stało się to, czego oczekiwałem. Nie otworzyły się chmury, nie spłynął na mnie snop światła, który obmyłby mnie ze zmęczenia i smutku. Trzeba było dalej działać. Może trochę inaczej.

Pamiętam też Tadka, z mojej pierwszej pracy, którą miałem tuż po maturze. Tadek podchodził do mnie czasem i zwracał uwagę, że źle pracuję. Pytał: „A ty myślisz młody, że jak będziesz tak za@#$%^&ał to ci się robota skończy?” I kiedy czuję, że stawiam sobie za cel przetrwać przypominam sobie to zdanie. „Śniadanie jadłeś?” – pytał Tadek, „To se zjedz.” – dodawał. Ogórki robił małosolne i pasjami słuchał Patrycji Markowskiej. I nauczył mnie jednej z najważniejszych rzeczy: robota nigdy się nie skończy, nigdy nie dogonisz wszystkiego co masz do zrobienia. Na bieżąco będziesz nigdy!

Zatem teraz, kiedy opadł entuzjazm, nie ma już tej rozpędowej energii – poszukaj tego minimum, które pozwoli Ci trwać, a nie przetrwać. Bo to co pozwala nam nie ustawać to często jeszcze mniej niż to czego wymagamy od siebie stawiając jakąś wyimaginowaną metę w przyszłości. Zobacz co jest Ci niezbędne by być. Robić dobrze swoje rzeczy i spełniać oczekiwania.

Cel przetrwać entuzjazm

Zatem jeśli pojawiają się przed tobą ciężkie myśli o tym, jak dociągnąć do końca dnia, jeśli zrzucasz z siebie rano kołdrę marząc tylko o tym, by znów do niej wrócić – gratuluję. Udało Ci się przetrwać entuzjazm. Tę wspaniałą siłę, która na chwilę odrywa nas od tego jak tak na prawdę jest trudno i ciężko. Udało ci się wrócić do rzeczywistości gdzie znój i zmęczenie. Pewnie ze smutkiem i rozrzewnieniem wspominasz czas pierwszego uniesienia. Dobrze. Jednak sens twojego działania jest w rzeczywistości. Tu i teraz. Nie we wspomnieniach lżejszych czasów lub w przyszłości – gdy już przekroczysz wyimaginowaną metę. Jesteś tu i teraz. I my też jesteśmy tu i teraz. Bo to jedyne miejsce gdzie możemy się spotkać. To miejsce, w którym potrzebujemy Ciebie.


Zatem jeśli zasnuło Ci się przed oczami i myślisz, że teraz już będzie trudno i ciężko to spieszę Ci powiedzieć: „Tak, tak właśnie będzie”. Zadbaj o to, by w tych okolicznościach trwać. Nie uciekaj do tego jak fajnie było na początku i nie marnuj czasu na wyobrażanie sobie ceremonii gratulującej Ci wysiłku i pracy. Bądź z nami. Tu. I teraz. Wszystkim jest trudno i ciężko. I tylko tu i teraz możemy być razem.

Pjona!

wpadnij na webinar jutro