Podczas zajęć ze studentami, gdy omawiamy tematy związane z diagnozą psychologiczną często pojawia się pytanie jak rozpoznać, czy ten test jest testem psychologicznym. Pytanie to jest o tyle ważne, że dziś bardzo łatwo spotkać się z czymś co wygląda jak prawidłowy test, na końcu dostajemy analizę wyników i kilka zaleceń. Problem jest taki, że w moim doświadczeniu spotkałem się z wieloma narzędziami, które robią więcej zniszczeń i zadają więcej cierpienia niż rozjaśniają i pomagają głębiej siebie zrozumieć. Stąd dziś trochę dla moich studentów, ale też dla wszystkich, którzy spotkali się z testami, krótki przewodnik po tym jak rozpoznać prawdziwy test psychologiczny.

Obecność psychologa decyduje czy ten test jest testem psychologicznym

Właściwie można byłoby odpowiedzieć „tak” i zakończyć temat. Jednak sprawa nie jest taka prosta. Nie każdy psycholog korzysta z testów psychologicznych. Głównie dlatego, że mając wiedzę i doświadczenie diagnostyczne nie trzeba korzystać z pełnoprawnych testów by stawiać diagnozy. Zasada działa jednak w drugą stronę. Jeśli psycholog nie jest obecny to znaczy, że narzędzie nie jest testem psychologicznym. Nawet jeśli spełnia wszystkie kryteria testu psychologicznego, a nie jest wykonywane przez specjalistę nie można brać na poważnie jego wyników.

Oczywiście od tej zasady też jest wyjątek. Są narzędzia pomiaru psychologicznego, które są dostępne dla osób po odpowiednim szkoleniu, które nie muszą być psychologami, oraz dla osób, które ukończyły kurs psychometrii potwierdzony dyplomem lub poświadczony przez uczelnię wyższą. Oczywiście są to narzędzia do badania mniej skomplikowanych obszarów psychiki.

Prawdziwe testy tylko z PTP

Pracownia Testów Psychologicznych Polskiego Towarzystwa Psychologicznego to faktycznie jedno z najważniejszych źródeł narzędzi psychologicznych. Jednak zakładanie, że pochodzą tylko stamtąd jest jak zakładanie, że mądre książki pochodzą tylko z Empiku. Zatem trzeba przyjrzeć się 4 cechom prawdziwego testu psychologicznego i zobaczyć, co z tego wynika dla wykonującego test oraz dla osoby badanej.

4 cechy, które decydują o tym, czy ten test jest testem psychologicznym

Standaryzacja

Prawdziwy test psychologiczny zakłada, że dla każdej osoby badanej zostaną stworzone te same (standardowe) warunki wypełniania testu. Zatem od oświetlenia, przez relację z prowadzącym badanie do konkretnych instrukcji i treści pytań wszystko powinno być takie samo. To często powoduje, że osoba badana czuje, że podczas badania kontakt zrobił się sztuczny, inny niż do tej pory. To dlatego, że ważniejsze jest dla osoby badającej utrzymanie standardu niż naturalności komunikacji. Często w instrukcji do testu podane są przykładowe pytania, które może zadać osoba badana i konkretne odpowiedzi, które należy wypowiedzieć „słowo w słowo”.

Standaryzacja pozwala nam porównywać wyniki poszczególnych badanych między sobą. Gdyby warunki nie były wystandaryzowane test pełniłby funkcje poznania idiograficznego – to znaczy dowiedzielibyśmy się czegoś o osobie bez możliwości generalizowania i porównywania tego co, o tej osobie wiemy z innymi. To trochę tak, jak dzieje się gdy poznajemy ludzi „nieprofesjonalnie”, towarzysko, na co dzień.

Normalizacja

To słowo zaczyna mieć nowe znaczenie. Jednak w psychometrii jest stosowane od dawna i oznacza bardzo konkretny i stały proces. Wiemy już co zrobić, żeby porównać wyniki 2 osób wykonujących ten sam test. Jednak teraz powstaje pytanie „co z tego, że osoba A ma więcej punktów niż osoba B?”. Na to pytanie pomaga odpowiedzieć proces normalizacji.

Żeby dobrze zrozumieć proces trzeba zrobić pewne założenie. Posłużymy się inteligencją jako przykładem. Inteligencja bowiem jest cechą stałą w ciągu życia. To znaczy, że jeśli zbadamy sześciolatka, poczekamy pięćdziesiąt lat i zbadamy go jeszcze raz wynik w tak zwanym IQ (ilorazie inteligencji) będzie bardzo zbliżony, a w wielu przypadkach dokładnie taki sam. To jednak wcale nie oznacza, że nasz badany za pierwszym i drugim razem uzyskał tyle samo punktów, odpowiedział poprawnie na tyle samo pytań lub pracował przez tyle samo czasu.

Badania normalizacyjne pozwalają nam zobaczyć jaki wynik jest najpopularniejszy w populacji. Dzięki temu możemy odnieść wyniki naszych badanych do populacji (np. osób o tej samej płci i w tym samym wieku, czasem nawet do osób z ich wykształceniem, pochodzących z miasta tej samej wielkości itd.), to pozwala nam określić jak nasza badana osoba wypada na tle populacji.

Do określania tych wartości często używamy skal skumulowanych na przykład centyli, stanin, tetronów i innych. Zasada jest prosta jeśli ktoś osiąga jakąś wartość na skali skumulowanej to znaczy, że ten lub niższy wynik osiągnęła określona porcja populacji. Na przykład 50 centyl oznacza, że 50% populacji uzyskała taki sam lub niższy wynik. Tym samym osoba, która uzyskuje wynik w 95 centylu ma wynik niższy tylko od 5% populacji.

W badaniu inteligencji i innych funkcji psychicznych proces jest trochę bardziej skomplikowany, ale zasada jest taka sama. Sprawdzamy wynik „surowy”, uzyskany przez osobę badaną i przeliczamy go (przy pomocy tabel norm) na wynik przeliczony. Ten ostatni pozwala nam nie tylko na określenie kto uzyskał wynik wyższy, ale też o ile. Często też różne wyniki surowe oznaczają ten sam wynik przeliczony. Jak u naszego sześciolatka.

Proces normalizacji pozwala nam porównać wynik osoby badanej z normą.

Trafność

Pytanie o to, w jakim stopniu test bada to, co ma badać wymaga dokładnego zbadania. Najprostsza do wyjaśnienia (bo nie do przeprowadzenia) metoda wymaga tego, by sędziowie kompetentni zapoznali się z pytaniami / zadaniami testowymi i określili co badają. Następnie porównuje się te opinie sędziów ze sobą i z założeniem twórcy testu.

Metod jest oczywiście więcej, na przykład porównujemy wyniki badanych przy pomocy nowego testu (tego, którego trafność określamy) z testem sprawdzonym (takim, którego trafność znamy); czasem dzielimy test na pół i jednej osobie zadajemy połowę pytań, a innej drugą połowę i sprawdzamy, czy wyniki między połowami testu są takie same.

Najważniejsze jest to, że trafność pozwala nam określić do jakiego stopnia badamy to, co chcemy zbadać.

Rzetelność

Precyzja. To chyba najprostsza definicja rzetelności testu. Często badani obawiają się, że jeśli przystąpią do badania psychologicznego „nie w formie” to wpłynie negatywnie na ich wynik. Dzięki rzetelności testu potrafimy określić na ile test będzie odporny na różnego rodzaju zakłócenia. Testy kliniczne muszą spełniać najwyższe standardy dotyczące rzetelności. Podczas badań w gabinetach oraz na potrzeby poradnictwa stosuje się testy o mniejszej rzetelności, ale zawsze powyżej odpowiedniej wartości. Dzięki temu wyniki testów możemy włączać do diagnoz. Dzięki pomiarowi rzetelności potrafimy stwierdzić, że wyniki testów poszczególnych osób są stabilne – nie zmieniają się w czasie i pod wpływem sytuacji.

Rzetelność testu to wartość, która odpowiada na pytanie jak precyzyjnie badamy to, co badamy.

Do jakiego stopnia moją sprawą jest to, czy ten test jest testem psychologicznym?

Tak na prawdę jeśli w proces diagnostyczny zaangażowany jest psycholog to w niewielkim. Czasem można się z ciekawości zapytać jakie są parametry testu. Może akurat psycholog stosuje narzędzie, które sam opracowuje i podejmuje ogromny wysiłek walidacji (normalizacji, standaryzacji określania trafności i rzetelności) może stosuje narzędzie stare i z dużymi tradycjami. To może być interesująca dyskusja, ale w ramach raczej ciekawostki.

Jeśli w badanie nie jest zaangażowany psycholog trzeba pamiętać o kilku sprawach. Analiza wyników testu wymaga wiedzy i umiejętności psychometrycznych (choćby do prawidłowego przeliczenia wyników) niezależnie od tego, czy ten test jest testem psychologicznym. Ponadto sam wynik nie wiele nam mówi. Potrzebna jest rzeczowa, aktualna i dość obszerna wiedza by na podstawie wyniku postawić diagnozę. Bo stwierdzenie, że ktoś coś ma (np. CHAD, albo wysoką wrażliwość) dla niepsychologa nic nie znaczy. Współczesne diagnozy składają się, nie tylko z nazw i kodów zaczynających się od F, ale przede wszystkim pozwalają zrozumieć badanym ich sytuację i podjąć konkretne działania, które mogą pomóc im w uśmierzeniu lub usunięciu bólu psychicznego, powrocie do pełnienia funkcji społecznych.

Poza tym w wielu kwestiach nie potrzebny jest test, żeby dokładnie określić funkcjonowanie osoby. Czasem dokładne nazwanie tego co się dzieje jest bardziej funkcjonalne niż nieprofesjonalna diagnoza.

Ważne jest też to, czy test bada zjawisko istniejące. I tu konieczny jest psycholog. Ktoś z wiedzą i zrozumieniem zjawisk zachodzących w psychice. Bo często spotykamy się z testami, które może doskonałe, ale mierzą coś, co nie istnieje. Na przykład szerokość pola gnostycznego, podzielność uwagi, melancholiczność lub rzeczoną „wysoką wrażliwość”.

Często jest tak, że badani, z którymi pracuję przychodzą do mnie już z jakąś autodiagnozą. Niestety sama nazwa, wynik, kodzik nic nam nie dają. Badani utwierdzają się w tym, że coś mają i udowadniają innym, że nic nie mogą z tym zrobić, bo przecież są (ekstrawertywni, wrażliwi, depresyjni, nieneurotypowi) i utwierdzają się w przekonaniu, że nic się nie da zrobić z tym, co mają. To szkodliwe dla procesu pomagania, bo zanim przejdziemy do faktycznej pracy musimy wyleczyć się z diagnozy…

Zachęcam zatem do poddawania się diagnozom, w których jest osoba diagnozująca, taka która nawiąże relację i wzbudzi zaufanie. Rzadko jesteśmy w stanie być obiektywni w swojej sprawie.

Kategorie: Psychologia