No złoszczą się. Z jednej strony to zrozumiałe. Jednak z drugiej trochę niesprawiedliwe jest to, że ten gniew trafia do nas – nauczycieli. To nie my spowodowaliśmy sytuację, to nie my jesteśmy odpowiedzialni za działanie narzędzi. Jednak to my regularnie spotykamy się z gniewem uczniów, rodziców, innych pracowników edukacji i w końcu osób trzecich, i z pozoru niezainteresowanych. Zatem w tym wpisie chciałbym pokazać 3 sposoby przyjmowania gniewu, które warto mieć w zanadrzu, gdy trafi do nas ktoś, kto musi się nim podzielić.
Gniew jest emocją podstawową. Pisałem o tym w wielu miejscach (np. tutaj). To znaczy, że jest niekontrolowaną reakcją na rzeczywistość. Niesie w sobie informację to tym, że coś na świecie stoi nam na drodze. Zbliża nas do tego czegoś byśmy mogli to zniszczyć. Jednak nie zawsze to „COŚ” jest fizyczne i można to poddać destrukcji. A raz powstałe napięcie nie ginie. Zatem czasem szukamy czegoś, w co moglibyśmy je wycelować. I wtedy wspaniale jest mieć na drodze dobrego nauczyciela.
Plaża – sposób pierwszy
Co robi plaża gdy wpływa na nią fala? Z pozoru nic. Jednak gdyby nie drobny piasek albo kamienie, fala by się nie zatrzymała. Szłaby do spokojnych domostw, podmywała pola i straszyła dzieci.
Podobnie jest z przyjmowaniem gniewu, nie musimy od razu odbijać fali kijem baseballowym z powrotem w morze. Możemy przyjąć go łagodnością i spokojem. Założenie jest takie, że uda nam się przyjąć energię idącą z gniewu bez ponoszenia uszczerbku na swojej integralności. Nie damy się zniszczyć a wyhamujemy. Korzystając z tej metody używam zwrotów:
- Widzę, że się złościsz.
- Opowiedz mi co się stało, bo chcę to zrozumieć.
- To (tu dobrze jest sparafrazować) musiało byś dla ciebie trudne.
- To teraz rozumiem skąd w tobie tyle złości.
- Dobrze, że o tym mówisz.
Ważne jest by w takich odpowiedziach zachować spokój i faktyczną chęć zrozumienia tego co się stało. Powstrzymać się od oceny i radzenia.
Mam mocne wspomnienie z dzieciństwa z Trzęsacza. To takie miejsce, gdzie morze zabierało plażę kawałek po kawałku, aż zbliżyło się do miasta i doprowadziło do zawalenia się kościoła. Mówię o tym, dlatego że wystawianie się na stałe falowanie gniewu nie pozostawia nas bez wpływu (nomen omen). Metoda na plażę może być stosowana gdy mamy odpowiednie warunki i zasoby, żeby nie dać się podmyć, porwać i zawalić.
Dołączenie do gniewu – sposób drugi
Absolutnie nie chodzi mi o to, żeby gdy ktoś wyciąga pistolet, wyciągnąć armatę. Nie chodzi mi też o takie potakiwanie, np. „Tak! To skandal! Tak nie wolno!”. Raczej w tym sposobie chodzi o odnalezienie czegoś, co możemy wspólnie zrobić, by poradzić sobie z sytuacją, z tym czymś, co wywołało gniew. Ważne jest by to nazwać i jasno określić – nie poradzimy sobie z niedogodnościami nauczania przez komputer, ale mamy wpływ na parę rzeczy – które z nich ruszamy? Od czego zaczniemy?
Ta metoda pozwala przekuć gniew w działanie, które będzie konstruktywne i pozwoli na faktyczną zmianę. Ważne jest to, by nie było to działanie symulowane. Żeby faktycznie na końcu przyniosło ulgę. Trzeba też uważnie patrzeć na to, czy takie działania nie zmieniają się w zemstę, a planowane przez nas działanie nie jest odwetem. Wtedy dobrze jest mówić o konsekwencjach naszego działania.
Gniew stoi za wieloma ruchami społecznymi i zmianami okoliczności. Nie należy chować go do butów i sapać z każdym krokiem. Zaplanowanie i przeprowadzenie zmiany często jest możliwe wtedy, kiedy skorzystamy ze złości. Pisałem o tym we wpisie o tym, czego nauczyłem się z Gwiezdnych Wojen.
Fajerka na parapecie – sposób trzeci
Gniew często daje więcej energii niż jesteśmy w stanie, w momencie, wykorzystać. Zatem istotne jest stworzenie przestrzeni, gdzie można ochłonąć. Podobnie jak rozgrzana fajerka musi ostygnąć w bezpiecznym miejscu, tak, żeby nikt na nią nie nadepnął albo, co gorsza, złapał gołą dłonią. Nie ma potrzeby wrzucania jej do wody by parowała i skwierczała. Wystarczy mieć stałe miejsce, gdzie wiadomo, że odkłada się gorące rzeczy.
Często wyznaczeniem takiej przestrzeni jest umówienie się na czas, kiedy się spotkamy (i zastosujemy jedną z pozostałych metod). Ważne by to odroczenie było jasno opisane i by było jasne, że to nie jest przełożenie na święte nigdy, że sprawa się toczy i trzeba się za nią zabrać. Wtedy łatwiej jest komuś, kto czuje ogromny gniew skupić się na tym co czuje. Bez poczucia, że został olany albo rzucony w trawę, by ktoś inny na niego nadepnął. Korzystając z tej metody mówię:
- Tyle jest tej złości, że nie wiem co się dzieje. Porozmawiajmy o tym za 20 minut. Jak przygotuję się, żeby się na tobie skupić, a ty postaraj się ułożyć w głowie opowieść o tym, co się stało.
- Jesteś tak wściekły, że przechodzi to na mnie i nie mogę się skupić na tobie tylko zaczynam sam się wściekać. Nie potrzebujemy dwóch wściekłych ludzi.
- Widzę, jak się wściekasz i trochę się tego boję. – spróbuj, działa zaskakująco dobrze.
Po co mi 3 sposoby przyjmowania gniewu, skoro on nie jest do mnie?
Jedną z najważniejszych cech, które mają dorośli, a inni jej potrzebują, jest dojrzałość. To ona pozwala nam przyjąć energię idącą z gniewem, rozsądnie przyłączyć się do zmiany i pozwolić na oddanie nadmiaru napięcia. Gniewu jest ostatnio dużo. Mamy go w sobie, widzimy go u innych. Mówienie, że przyjdzie czas na rozwiązanie tych sytuacji albo że to przejdzie, nie zadziała na dłuższą metę. Przyjmowanie gniewu (zwłaszcza uczniów) jest naszym sposobem pomagania. Bardzo wymagającym. Bo ta energia nam się udziela. Musimy sami z nią później coś zrobić.
Ja staram się upuszczać emocje przez skupienie, oddychanie i przyglądanie się sobie. (O praktykach mindfulness mówiłem ostatnio tu – rzuć okiem na komentarze, nie uspokoiłem niektórych). Jednak to nie zawsze wystarcza. Często sam muszę swoją odziedziczoną złość przyjąć jak plaża, albo zabrać się za działanie, by nie dopuścić więcej do takich sytuacji. Pomaga mi w tym myśl, że coś zatrzymałem lub skierowałem na produktywne tory. Szukam ulgi w uldze, którą spowodowałem. Jednak nigdy nie jest to łatwe i bezkosztowe. Jak wszystkie ważne rzeczy!