Obecny system edukacji wymaga od uczniów głównie zapamiętywania informacji. Umiejętności, które zdobywają dotyczą konkretnych zastosowań, przydatnych na egzaminach. Wiedza, którą posiadają jest oparta o autorytet nauczyciela lub podręcznik. Krytyczne podejście do tej wiedzy często jest również przygotowane tak, by doprowadzić do konkretnych wniosków. Kiedy to młodzi prowadzą badania sytuacja jest conajmniej odwrócona.

Młodzi prowadzą badania od podstaw

Jest kilka podejść do tego, w jaki sposób pokazywać młodym ludziom skąd na świecie bierze się wiedza. Często odbywa się to przez prezentowanie lub replikowanie przełomowych badań. Bardzo często, podczas replikacji uznajemy za porażkę sytuację, gdy badanie daje inne wyniki niż zakładamy. Często się z tym spotykam powtarzając mini eksperymenty psychologiczne i prowadzi mnie to do dość ważnego wniosku: nie mogę mieć założeń, to oni mają mieć założenia.

Kiedy zabieramy się z uczniami za badania kluczowe jest określenie tego, co ich interesuje. Ustalamy obszar albo identyfikujemy sytuację, w której mamy dostęp do określonej grupy ludzi i zastanawiamy się czego chcemy się dowiedzieć. Tak było podczas ostatniego Hackathonu – wiedzieliśmy, że będziemy mieli ponad setkę ludzi związanych z technologią, zamkniętych w niewielkiej przestrzeni. Postanowiliśmy skorzystać z okazji i dowiedzieć się jaki jest związek między presją społeczną a efektywnością pracy w grupie nad rozwiązaniami cyfrowymi.

Dla mnie ważniejsze od samych wyników było to co zobaczyłem u młodych badaczy. Zapał, precyzyjne stawianie problemów, dociekliwość. Ponadto na poziomie społecznym wiele się wydarzyło. Nieśmiali badacze wchodzili w dyskusje z badanymi, dopytywali, analizowali. Prowadzący wywiady nawiązywali relacje, budzili zaufanie, radzili sobie z niechęcią badanych.

Szacunek do danych i analizy

Po badaniach siadamy do oglądania wyników. W badaniu przy okazji Hackathonu mieliśmy ponad pięćdziesiąt wywiadów. Zdawało się, że to dużo. Dużo czasu i energii poświęcili na zdobycie tych danych. Mieliśmy ich tyle, by policzyć korelacje danych ilościowych. Okazało się, że po wielu godzinach pracy możemy z delikatnym prawdopodobieństwem określić dwie zależności. Pojawiło się więc niezadowolenie. „Jak to? Tyle roboty i tylko tyle ustaliliśmy?”

Okazuje się, że twierdzenia naukowe nie przychodzą z łatwością. Ustalenie czegoś pewnego w nauce (zwłaszcza społecznej) nie jest oczywiste, a napewno nie jest proste. Szybko pojawiają się refleksje na temat tego co poszło nie tak, gdzie zawiodło narzędzie, gdzie można było dopytać. Proces oceny działania zaczyna się bardzo organicznie.

A co się zmieniło w klasie?

Nasze badania nie mieszczę się w czterdziestopięciominutowych blokach. Często działamy poza lekcjami, a nawet poza szkołą. To zaangażowanie uczniów spowodowało, że kiedy rozmawiamy o klasycznych eksperymentach czy projektujemy badania mam wrażenie, że rozmawiam ze świadomymi badaczami. Ich pytania dotyczące etyki, operacjonalizacji, analizy danych pokazują zrozumienie warsztatu badacza. Zdarza im się też zapytać o to czy wynikom badań, o których opowiadam, można ufać lub czy te badania były potrzebne?

Nie jestem przekonany, że prowadzenie badań wprowadza rewolucyjną zmianę w podejściu do szkoły i uczenia się. Mam jednak nadzieję, że przygotowuje ich to do takiego patrzenia na rzeczywistość, które sprawi, że będą stawiać pytania, na które da się odpowiedzieć. Mam nadzieję, że w zastanawianiu się nad tym jak jest, nie poprzestaną na swoim własnym przekonaniu i podejmą wysiłek by sprawdzić rzeczywistość. Nałożyć na nią ramy naukowego podejścia i wyciągnąć wnioski z zebranych danych. Mam nadzieję, że nie będą wierzyć bezkrytycznie. Mam przekonanie, że będą doceniać dociekliwość i pomysłowość w poznawaniu świata.


Niniejszy tekst dotyczy badań prowadzonych przez młodych ludzi i powstaje w okolicy projektu Jacy My?