Książka „Wierzenia Słowian i Indoariów Rekonstrukcja utraconych tradycji” wydana przez PraŹródła rozpoczyna się zachętą do poszukiwania odpowiedzi na pytanie „skąd przybywam” i „dokąd zmierzam”. Współczesne, niekończące się poszukiwanie „JA” zdaje się prowadzić nas często w (jak to mawiał Kazimierz Dąbrowski) ślepy zaułek osobowości. Dzieło Diany i Rafała Jakubowskich jest nie tylko rzetelną dokumentacją badań, ale przede wszystkim fascynującą podróżą do źródeł tożsamości.
Wspólne wierzenia
Badacze wskazują w swojej książce na wspólne źródła wierzeń, kultury i obrzędów Ariów i Słowian. Co dla laika znaczy niewiele, jednak myśl o tym, jak blisko mieszkańcom Śląska do szamanizmu bo i buddystów jest już intrygująca. W swoich badaniach Jakubowscy posługują się między innymi odkryciami archeogenetyki, która odnajduje wspólne cechy genetyczne u obu ludów. Ponadto w wierzeniach pojawiają się analogiczne lub prawie identyczne elementy. Wśród nich świadomość pięciu elementów świata, spojrzenie na byty niematerialne (bogów, półbogów, podział na bogów niebios, tych między niebem a ziemią oraz tych związanych z ziemią).
Założenie o wspólnym pochodzeniu wierzeń Słowian i Ariów daje ogromną przestrzeń na badanie. Zwłaszcza, że zachowało się stanowczo więcej źródeł mówiących o religii Bon niż o doktrynie Słowian. Ponadto na podstawie tych porównań można postawić tezę o systematycznym, zorganizowanym charakterze wierzeń naszych przodków. Teza ta staje w opozycji do popularnego przekonania o niezorganizowanym sposobie praktykowania religii przez Słowian.
Gawęda
„Wierzenia Słowian i Indoariów” to definitywnie praca naukowa. Ilość odniesień bibliograficznych, ich wiarygodność oraz erudycja autorów nie pozostawia złudzeń. Jednocześnie ich badania religii odbywają się od środka. Uczestniczą i obserwują dzisiejsze praktyki. Stąd poza analizą źródeł w książce znajdują się stanowcze stwierdzenia płynące z praktyki.
Jednym z zabiegów, które robią na mnie wrażenie jest perspektywa narracyjna tej książki. Wierzenia opisywane są jako takie. Nie ma w ich opisie prób tłumaczenia np. wierzenia, iż koronę z poroża jelenia mogą nosić „tylko inicjowani szamani, potrafiący odbywać podróże między trzema światami.” Tak jest i tyle. Z perspektywy badacza historycznego nie ma potrzeby przekonywania współczesnego Europejczyka do możliwości odbywania takich podróży. Są one częścią opowieści. Nie są traktowane jak falsyfikowalne hipotezy Poppera, ani jak ścieżki do podjęcia dla niewtajemniczonych. Są jakie są.
Dzięki temu „Wierzenia Słowian i Indoariów” są jednocześnie pracą naukową i gawędą, którą pamiętam z przemiłych odwiedzin u autorów. Ich opowieści zawsze miały tę wspaniałą właściwość – o wszystko można było dopytać, zagłębić się. Czasem, ze względu na innych gości, obowiązki trzeba było jakieś źródło, baśń, praktykę odłożyć. Jednak jasne było, że za każdym zdaniem stoi poszukiwanie, wiedza, a często doświadczenie. Dlatego czytanie tej książki ma niesamowitą wartość jako właśnie metodyczna gawęda. Rzeczowa, czasem uszczypliwa i dosadna, czasem łagodna i bajkowa.
Wierzenia Słowian i Indoariów a dzisiejsze
Zapraszanie wilka do wigilijnego stołu nie jest dziś praktyką popularna. Kolędnicy nie przebierają się za dzikie zwierzęta. Jednak goszczenie przybyszy i nawiedzanie bliskich z piosenką są częścią naszej tradycji. Rzadko mamy czas i kompetentnego gawędziarza by zgłębić ich pochodzenie. Świat tradycji i obrzędów stał się dziś zbiorem konwenansów i ogólnych sugestii co do zachowań, ubioru i treści myśli.
Połączenie dzisiejszych reminiscencji, lub pozostałości kulturowych, które mają miejsce w naszym życiu z dawnymi często jest fascynujące. Niektóre tradycje mamy od lat dwudziestych minionego wieku, a traktujemy je jak funkcjonujące od początku świata. Inne, które zdają się być czymś, co wymyśliła sobie babcia, sięgają tysięcy lat przed naszą erą. Uczesanie ich, oddzielenie i spojrzenie na źródła daje – mi osobiście, ale chyba nie tylko – spokój.
Dualizm nieantagonistyczny
Jedną z kluczowych kwestii poruszanych w książce jest dualizm komplementarny. Ta koncepcja mnie otrzeźwiła. Jak widok dzika na wzgórzu. Należy dokładnie przemyśleć co teraz. Nie jest to jakaś niewyobrażalna sytuacja, ale należy w niej zachować spokój i rozwagę.
Dualizm antagonistyczny zakłada, że o świat toczy się walka. Najczęściej dobra ze ze złem, a za tym jakichś ich uosobień. Jednak dualizm komplementarny zakłada harmonię między nimi. Relacja Swaroga i Welesa nie zakładała, że jeden z drugim wygra na koniec. Raczej, że trwanie zapewni równowaga.
To myśl niesamowicie potrzebna w świecie, w którym pasjami poszukuje się stron konfliktu, nas i ich, dobrych i złych; a następnie zbroi się do walki. Idea współistnienia, współżycia i dbania o harmonię między nami i nimi, jasnym i ciemnym, kobiecym i męskim, ziemskim i niebiańskim jest w naszej kulturze dłużej niż dzisiejsze szukanie bitki i zniszczenia.
Ja odczytuję z książki zachętę do głębokiego wejrzenia w tożsamość, szukania realnej i rzeczowej wiedzy, a przez nią bogacenie siebie i okolicy. Dbania o wszystkie stworzenia i relacje między nami. Czuję się po niej bardziej sobą.
Sława!