Podczas ostatniego koła psychologicznego usłyszałem bardzo ważny głos. Kiedy na koniec zajęć o mechanizmach obronnych wg. Freuda zapytałem jak się podobało, jak wrażenia jedna uczennica powiedziała: To jest takie trochę ponad nami. Bardzo mnie zdziwiło to, że nie miałem gotowej odpowiedzi, no bo czy to dobrze, czy źle?
Nie udało mi się uzyskać rozwinięcia tego problemu, nie wiem jak to odbierać, więc zgodnie z opisanymi dawno przez rzeczonego Freuda mechanizmami zaczynam wypełniać pustkę sobą i wniosek mam taki: wiedza o człowieku, taka, która może zmienić punkt widzenia na siebie jest zagrożeniem. Jednak nie ten wniosek mnie pociągnął, a może nie tak bardzo jak jego dopełnienie – jeśli wiedza z koła jest zagrażająca i to jest zaskakujące zagrożenie, to wiedza szkolna jest bezpieczna, w tym sensie, że nie zagrażająca.
Wydaje mi się, że w tym pytaniu widoczny jest przejaw tego jak skutecznie można „uodpornić się” lub „zostać uodpornionym” na wiedzę szkolną. Dwie reakcje może to budzić.
Jedna (chyba oczywista) wiedza szkolna nie jest przekazywana w fascynujący i angażujący sposób. Oczywiście następnym krokiem jest przypisanie któremuś z elementów procesu dydaktycznego winy za tę sytuację.
Druga reakcja to oczywiście zachwyt nad umysłem młodego człowieka, który w poszukiwaniu siebie „broni się” przed ciągłym fascynowaniem się i zmianą obrazu świata. Gdzieś w tej całej edukacyjnej przygodzie musi przyjść czas na stałość, na pewność. Mimo kolorowych wykrzyknięć bio/neuro-pedagogów umysł potrzebuje się zbudować, skonsolidować. Wygląda na to, że wcale nie jest mile widziane ciągłe chodzenie z otwartymi ustami i przewracanie się z zachwytu.
Refleksja nad nową wiedzą zdaje się być czymś „ponad nami” bo rzadko dochodzi do niej w procesie uczenia się (nie tylko u uczniów). Mówiąc refleksja mam na przykład na myśli pytanie „Kogo czyni ze mnie to czego się dowiedziałem?”, „Czy w nowej wiedzy jest Call To Action? (czy mam teraz coś zrobić, skoro się tego dowiedziałem?).
Czasem słyszę w rozmowach nie tylko z uczniami „Po zobaczeniu dokumentu o tym jak traktuje się zwierzęta w przemyśle rzeźniczym nigdy nie dotknę już mięsa.” Super, pojawiła się jakaś wiedza i tuż za nią poszło działania, deklaracja. Zmiana w życiu. To wspaniałe, można połączyć to z sukcesem dydaktycznym. Można by oczekiwać takich sukcesów od nauczycieli. Tylko chyba należy postawić pytanie, czy każdy wzór na fizyce ma wywarzać drzwi do wyższych stanów świadomości, biologiczne odkrycia prowadzić do rzucania po kolei palenia, mięsa, glutenu itd.?
Zaczynem mieć przekonanie, że mimo rzucania uczniom wyzwań ponad ich siły i obserwowania jak sobie z nimi radzą gdzieś nad nami zawsze coś jest. Czasem jest to straszne i nie tego zgłębiać, jeśli nie poczujemy na to gotowości. A i tak za każdym odkryciem stoi następne pytanie.
Zdaje mi się, że wyleczyłem się tym tekstem z chęci natychmiastowego wprowadzenia uczennicy w ten świat „ponad nią”. Chyba stanę z nią i popatrzę na wizję człowieka wg. Freuda podnosząc głowę do góry. Jak wtedy kiedy jeszcze jej nie znałem. Z ciekawością i niepewnością.
PS.
Wiadomo, że tekst ten oraz inspirujące go pytanie powstało przez działanie mechanizmu obronnego zwanego regresja.