Właściwie zgodziliśmy się, że nie ma dobrych i złych emocji. Coachowie, wykładowcy, trenerzy i praktycy wspólnie uznają, że to nie emocje, ale zachowania, które wywołują można określać jako pozytywne lub negatywne. I tak pod strzechy trafiła złość, smutek, lęk i wiele innych. Jednak zazdrość (podobnie jak moja ulubiona pogarda) ma bardzo słabą prasę. Poniżej proponuję zastanowić się dlaczego i co z tym zrobić

Zazdrość czyli co?

Sąsiad ma nowego Passata, siostra dostała większy pokój, Pezet nagrał dobrą płytę. Niektórym te kwestie nie robią różnicy. Jednak u innych budzą pewnego rodzaju napięcie. „Ja też chcę!” Kolega z pracy odbiera nagrodę, wchodzi na scenę, szef poklepuje go po plecach. A my zamiast pękać z dumy i radować się sukcesem współpracownika wyobrażamy sobie siebie na scenie, wygłaszającego lepsze przemówienie, w lepszym garniturze i z lepszym sukcesem. Popadamy w marzenia o tym, jak by to było, gdyby nas spotkała taka nagroda.

Stąd uważam, że zazdrość to uczucie ludzi z wyobraźnią.

Zazdrość i zawiść

„A niech mu tego Passata ukradną, podpalą, albo chociaż porysują. Skoro ja nie mam, to dlaczego on ma mieć!?” Różnica między zazdrością i zawiścią leży tam gdzie z wyobrażania sobie, że nas spotyka podobny sukces, wyróżnienie, dobro, przyjemność przechodzimy do wyobrażania sobie klęski, zawstydzenia, zapomnienia, zła i nieprzyjemności dla obiektu zazdrości. Wydaje się, że zawiść powstaje po zazdrości. Najpierw zazdrościmy, później gniew lub strach powodują, że treść naszych myśli, wyobrażeń wypełniają się obrazami utraty, krzywdy. Jakiegoś wyrównania, w imię sprawiedliwości, równości, jakiegoś arbitralnego powodu, dla którego uważamy, że w pewnych kwestiach powinniśmy być równi.

Zazdrość i niechęć

„Ma bo nakradł!”, „Zostawała z szefem do późna, a teraz awansuje! Ciekawe co robili…”. Kiedy nasza wyobraźnia idzie od zazdrości ku niechęci i podejrzliwości skupiamy się na jakiejś metodzie uzasadnienia tego, że innym coś dobrego się przydarzyło, a nam nie. 

Zazdrość i mobilizacja

„On dostał lepsze warunki, bo zrobił świetną robotę w projekcie. Czyli jeśli ja się postaram, to też dostanę, a jak dostanę to…” Czasem zazdrość przeradza się w energię do tego by szukać, starać się i zdobywać to, czego zazdrościmy.

Najpierw zazdrość, a później to co chcę

Odczucie zazdrości nie jest przyjemne. Ma w sobie trochę smutku. Z tą różnicą, że „czysty” lub podręcznikowy smutek pojawia się po utracie czegoś lub kogoś. Zazdrość pojawia się gdy zaczyna nam brakować czegoś, co ktoś ma, ale dopiero wtedy, gdy zobaczymy, że to ma. Na przykład nie myśleliśmy o nowym Passacie dopóki sąsiad nie zajechał swoim pod blok. Zazdrość ma duży potencjał do tego, by uruchamiać wyobraźnię, powodować marzenia, snuć scenariusze. Oddala od rzeczywistości, szuka sytuacji, w której sami otrzymamy to, czego zazdrościmy lub pozbędziemy się tego smutku przez doświadczenie „sprawiedliwości” (miał i nie ma, tak jak ja) lub uzasadnienie braku „sprawiedliwości” (Ma, bo mu tata załatwił. Mój jest uczciwy i przez to ja nie mam.)

Nie mamy kontroli nad pojawieniem się uczucia zazdrości. Często samo uruchomienie wyobraźni trwa kilka części sekundy. Jednak to co jest treścią naszych myśli, marzeń, planów na przyszłość podlega naszej kontroli. Myślenie jest czynem, można nim kierować oraz oceniać je moralnie – jako dobre lub złe.

Zazdrość i status

Hierarchiczny układ naszego społeczeństwa nie jest zjawiskiem nowym, ani wyjątkowym dla ludzi. Stąd nasze wyposażenie genetyczne obejmuje mechanizm wspinania się na kolejne stopnie hierarchii. Jego emocjonalną podstawą jest właśnie zazdrość. Jeśli pozycja kogoś wyżej nie budziłaby chęci znalezienia się na jego miejscu królowie zawsze byliby królami, kowale – kowalami, specjaliści od gramatyki hiszpańskiej – specjalistami od gramatyki hiszpańskiej.

Statusowe podejście do swojego miejsca w społeczeństwie lub grupie zakłada walkę – abym ja zyskał pozycję ktoś musi ją stracić. Nie może być dwóch królów, dwóch najlepszych kowali w mieście. W takim podejściu zazdrość się nie kończy, wyobraźnia bucha co dnia, bo nie da się być człowiekiem „naj”. A przynajmniej nie wiem kto dziś nim jest…

Zazdrość i potrzeby

Zdarza się, że zazdrościmy tym, którzy nie musza oglądać każdej Złotówki z obu stron, nie obawiają się samotności, mają kanalizację podczas kiedy my nie mamy takich warunków. Czasem nasze potrzeby nie są zabezpieczone i dopóki nie zostaną będziemy patrzeć z zazdrością na tych, którzy nie żyją w frustracji. W takim podejściu zaspokojenie potrzeb spowoduje, że przestaniemy zazdrościć. Pojawienie się nowych warunków skupi nas na tym co mamy i odwróci uwagę od innych. Zazdrość straci źródło, jakby powiedzieli psychologowie – ustanie bodziec.

Dlaczego zatem tak nie lubimy zazdrości

W zawodach dla dzieci każdy dostaje medal, czasem rodzeństwo jubilata dostaje prezenty, żeby nie było im przykro, że obchodzący urodziny jako jedyny coś dostał. „A co zazdrościsz?” ma powodować wstyd. Zazdrosny (czyli posiadający cechę) jest niemile widziany. Podczas kiedy z mojego opisu wynika, że zazdrość towarzyszy dbaniu o lepszy status lub zabezpieczaniu potrzeb. Co w tym złego? Chyba głównie to, że aby zazdrosny zyskał to, czego zazdrości musi zakłócić status quo, ktoś musi stracić pozycję, trzeba inaczej zarządzać zasobami (zwłaszcza jeśli zakładamy, że na świecie jest ograniczona ilość dóbr i aby ktoś zyskał inny musi się podzielić lub stracić). Zazdrosny jest niewygodny, bo albo będzie mącił albo zasmucał.

Jak uczyć dzieci zazdrości?

Zazdrość jest emocją, w którymś momencie się pojawi. Tak jak zakochanie, wstyd, bezradność – nasze dzieci (osobiste i zawodowe) staną przed nimi. W wychowaniu zależy nam na tym, żeby przygotować młodych ludzi do radzenia sobie z uczuciami. Więc co zrobić, by młodzi nie oddawali się zawiści, niechęci i nie dryfowali ze złością od rzeczywistości ku baśniom o zagładzie wszystkiego i wszystkich, którzy mają więcej od nich? Strategia jest zasadniczo taka sama jak przy innych emocjach, ale wymaga trochę więcej hartu ducha. Trochę dlatego, że samo nazwanie zjawiska już jest obarczone społeczną niezgodą. 

Ludzie nie lubią zazdrośników

Trzeba powiedzieć do dziecka: „Widzę, że smutno ci, że on ma, a ty nie.” Później trzeba zrobić istotną rzecz – skupić się na potrzebie, a nie na sprawiedliwości. „On dostał PS4 na urodziny to masz tu PSP, żeby było po równo.” – nie załatwia sprawy. Odwraca uwagę. Tu wychowawca albo rodzic powinien odgadnąć co w tym prezencie jest tak istotne – może uwaga, może podporządkowanie całego dnia jubilatowi, może to, że to do niego przyjechał wujek. Później trzeba to nazwać i zapytać dziecka czy trafiliśmy – „Zazdrościsz mu, że wszyscy przyszli do niego, też chciałbyś być najważniejszy?” i dźwignąć niezadowolenie: „Tak, on zawsze ma lepsze przyjęcia urodzinowe!” – odpowie zazdrosny młody człowiek. W tedy można zaproponować: „Jutro możemy zająć się planowaniem twoich urodzin. Dziś skupiam się na twoim bracie. Jak chcesz ty możesz zacząć planować już dziś.” Innymi słowy zabezpieczamy potrzebę, ale nie odbieramy doświadczenia nierównego traktowania. Nie oszukujemy, że jest równo. Nie zabraniamy zazdrości.

A może nauczyć nie zazdrościć?

Często pojawia się w rodzicach i wychowawcach ambicja, by tak postępować, żeby ich dzieci nie posiadały ludzkich cech- mój nie płacze, nie grymasi, nie zazdrości. Mam poczucie, że dla tego, by uniknąć oceny albo nieprzychylnego wzroku innych gotowi jesteśmy wspierać u dzieci uległość i posłuszeństwo (bo dobrze wygląda w markecie, albo pozwoli uniknąć problemów w przyszłości) niż kształtować samodzielność i umiejętność dbania o siebie, która wiąże się z gniewem, zazdrością i smutkiem.

Pytanie, jak zawsze, trzeba sprowadzić do wartości w wychowaniu – czy dziecko nasze ma być bardziej posłuszne, czy dbające o swoje potrzeby.


Tekst powstał z inspiracji zajęciami Szkoły dla Rodziców i Wychowawców, zwłaszcza jej drugiej części dotyczącej rodzeństwa, podczas której temat zazdrości jest bardzo istotny.

Więcej informacji o Szkole tu. Jeśli chcesz przejść Szkołę, daj znać!